Robert Johnson, jeden z najważniejszych pionierów bluesa na świecie, zmarł w wieku 27 lat. Ray MacLean/Flckr / CC By-2.0

był rok 1930 w Robinsonville w stanie Missisipi, a 19-letni Robert Johnson, początkujący muzyk bluesowy, spędzał czas w klubie juke, gdzie legendy bluesa Delta Son House i Willie Brown grali w wypełnionym domem., Pomiędzy setami Johnson odważył się podnieść gitarę jednego z muzyków i zagrać własne rzeczy, ale tłum nie miał na to ochoty.

„zaczął grać i po prostu krzyczeć na ludzi” – wspomina Son House w „ReMastered: Devil at the Crossroads”, filmie dokumentalnym Roberta Johnsona na Netflix. „A ludzie, oni wychodzili i mówili,' dlaczego niektórzy z Was nie pójdą na dół i niech chłopak odłoży to coś, on doprowadza nas do szału!””

właściciele klubu wyrzucili Johnsona z Robinsonville juke joint i to był ostatni raz, kiedy ktoś o nim słyszał przez cały rok., Johnson po prostu zniknął z Delty.

pewnej nocy, podczas gdy House i Brown grali kolejny koncert w Banks w stanie Missisipi, w walks Johnson z futerałem na gitarę przypiętą do pleców. House pokłócił się z brązowym i wyśmiewająco wskazał na ” małego Roberta.”

” chłopcze, dokąd z tym idziesz?”House zapytał Johnsona. „Żeby znów kogoś zabić?”

ale tym razem było inaczej. Johnson wyjął swój instrument, zwykłą sześciostrunową gitarę wyposażoną w dodatkową siódmą strunę, czego wcześniej nie widział ani House, ani Brown. Ale to nie była jedyna nowość.,

Johnson nabył szalony poziom umiejętności i niezwykłą technikę, uderzając serią szybkich akordów, które sprawiły, że gitara brzmiała prawie jak fortepian-fortepian z trzema rękami na nim grającymi.

jak ten dzieciak, który był na tyle kiepski, że został wyrzucony ze sceny w Robinsonville, mógł wrócić zaledwie rok później jako najbardziej utalentowany gitarzysta bluesowy w delcie? Dla oszołomionego tłumu w Banks w stanie Missisipi było tylko jedno wytłumaczenie-Johnson zawarł umowę z diabłem.,

Reklama

Reklama